Serdecznie zapraszam! Karina <3
Czy miłość istnieje?
Był ciepły, kwietniowy poranek. Godzina 7.30, wtedy to Lena szła spokojnie do szkoły licząc w myślach ile to jeszcze dni zostało do końca roku. Była uczennicą I klasy liceum, wysoka brunetka o kobiecych kształtach. Miała piwne oczy i przepiękny uśmiech. Nie mogła znieść tego, ze jeszcze prawie 3 miesiące szkoły. W liceum nie było trudno, większą męką byli ludzie, którzy tam chodzili. Ciągły gwar i zgiełk panujący na szkolnych korytarzach, także doprowadzał ją do szału. Jeszcze ta pogoda... Kto chciałby w tak piękny dzień siedzieć w szkole?
Szła ulicą zatracając się w fantazji. Marzyła, żeby wreszcie ktoś sprawił, że zachce jej się chodzić do szkoły. Ale nic. Dochodziła do szkoły, wszelkie marzenia musiała porzucić i włączyć się w rytm szkolny. Weszła do budynku liceum, z trudem zmierzyła wszystkie twarze i poszła do szatni. Zmieniła buty i pośpiesznie powędrowała w stronę klasy, w której miała odbyć się lekcja matematyki. Nienawidziła jej, matematyka to przedmiot, który sprawiał jej najwięcej trudności. To z niej dostawała prawie same dwóje i to z jej powodu musiała męczyć się z obleśnym staruszkiem, który udzielał jej korepetycji. Czasem zastanawiała się kto ją wymyślił... Po co komu twierdzenie jakiegoś Pitagorasa?
Zadzwonił dzwonek, klasa zaczęła się ustawiać. Po chwili przyszła nauczycielka, otworzyła klasę i wpuściła młodzież. Pierwsza lekcja minęła dość szybko, druga zresztą też. Jednak język polski ciągnął się strasznie. Panie gadała i gadała. Jej bezsensowną plątaninę przerwał dzwonek na przerwę. Wszyscy wybiegli z klasy pozostawiając nauczycielkę. Lena też tak zrobiła. Jakoś nie odczuwał szacunku do nauczycieli, twierdziła, że to praca jak każda inna i, że jeśli nauczycielom sprawia to jakąś trudność to po co wybierali ten zawód? Idąc przez korytarz znowu patrzyła na spocone i roześmiane twarze nastolatków. Była zamyślona do tego stopnia, że idąc po schodach upuściła książki. Wtedy się ocknęła. Nikt nie zamierzał jej pomóc. Stała chwilę w bezruchu patrząc i myśląc gdzie ta ludzka życzliwość. W tym momencie podszedł pewien chłopak. Od razu zaczął zbierać jej książki, gdy już to zrobił podał je jej i popatrzył w oczy.
-Mam na imię Damian- powiedział, był przystojnym chłopakiem. Miał blond włosy, brązowe oczy, był wysoki. Był w szkole znany, ale nie popularny. Co prawda dziewczęta lgnęły do niego jak muchy w smołę, lecz on nie był tak zarozumiały jak inni.
Szła ulicą zatracając się w fantazji. Marzyła, żeby wreszcie ktoś sprawił, że zachce jej się chodzić do szkoły. Ale nic. Dochodziła do szkoły, wszelkie marzenia musiała porzucić i włączyć się w rytm szkolny. Weszła do budynku liceum, z trudem zmierzyła wszystkie twarze i poszła do szatni. Zmieniła buty i pośpiesznie powędrowała w stronę klasy, w której miała odbyć się lekcja matematyki. Nienawidziła jej, matematyka to przedmiot, który sprawiał jej najwięcej trudności. To z niej dostawała prawie same dwóje i to z jej powodu musiała męczyć się z obleśnym staruszkiem, który udzielał jej korepetycji. Czasem zastanawiała się kto ją wymyślił... Po co komu twierdzenie jakiegoś Pitagorasa?
Zadzwonił dzwonek, klasa zaczęła się ustawiać. Po chwili przyszła nauczycielka, otworzyła klasę i wpuściła młodzież. Pierwsza lekcja minęła dość szybko, druga zresztą też. Jednak język polski ciągnął się strasznie. Panie gadała i gadała. Jej bezsensowną plątaninę przerwał dzwonek na przerwę. Wszyscy wybiegli z klasy pozostawiając nauczycielkę. Lena też tak zrobiła. Jakoś nie odczuwał szacunku do nauczycieli, twierdziła, że to praca jak każda inna i, że jeśli nauczycielom sprawia to jakąś trudność to po co wybierali ten zawód? Idąc przez korytarz znowu patrzyła na spocone i roześmiane twarze nastolatków. Była zamyślona do tego stopnia, że idąc po schodach upuściła książki. Wtedy się ocknęła. Nikt nie zamierzał jej pomóc. Stała chwilę w bezruchu patrząc i myśląc gdzie ta ludzka życzliwość. W tym momencie podszedł pewien chłopak. Od razu zaczął zbierać jej książki, gdy już to zrobił podał je jej i popatrzył w oczy.
-Mam na imię Damian- powiedział, był przystojnym chłopakiem. Miał blond włosy, brązowe oczy, był wysoki. Był w szkole znany, ale nie popularny. Co prawda dziewczęta lgnęły do niego jak muchy w smołę, lecz on nie był tak zarozumiały jak inni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz